sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 3 The second meeting and first joint motor race.

The second meeting and first joint motor race.

Czas bardzo szybko mija. Następny dzień. Kolejny wyścig. Zobaczymy co dalej. 

Jestem już na miejscu wyścigu. Wciąż ścigam się Jensen'em Interceptor'em. Rozglądam się dookoła, patrzę kto bierze udział w dzisiejszym wyścigu. Jest kilka nowych twarzy, jest też paru starych kierowców z dobrymi samochodami. Jednak jedno auto zainteresowało mnie w szczególności. Był to Nissan GT-R z 2008 roku. Nie powiem,  naprawdę dobre. Ma 485 KM, a jego maksymalna prędkość to 310 km/h. Ale co z tego, że to dobre auto. W wyścigach chodzi o technikę prowadzenia. Jeżeli nie umiesz dobrze jeździć to nawet najlepsze auto nie pomoże ci wygrać wyścigu. Po za tym w kierowcy było coś dziwnego. Nawet na moment nie wyszedł z auta, a wyścig zaczyna się dopiero za jakieś 10 minut. Ale to nie moja sprawa. 
Dzisiejszego wieczora towarzyszył mi Ryan, który podobnie jak ja stał oparty o swój samochód. Gdy upłynęło już to cholerne 10 minut i nadszedł czas wyścigu, to wsiadłam do auta i podjechałam na miejsce startu. Byłam jedyną ścigającą się dziewczyną, ale większość tutaj zgromadzonych dokładnie wie na co mnie stać. Zaczęło się. Dźwięki siników. Krzyk. Tłum ludzi. Twarze ścigających się kierowców, na których maluje się pewność wygranej. Rozpoczęcie wyścigu. Start. Walki o przetrwanie. Na samym początku wyprzedziło mnie 2 samochody, w tym Nissan GT-R. Jednak już po chwili wysunęłam się na prowadzenie. Trasa nie była długa, tylko trzy okrążenia. W zamian za to była trudna. Co chwile były ostre zakręty, na których trzeba było wykazać się umiejętnością drifting'u, co naprawdę nie było łatwe. Już na pierwszym zakręcie odpadł jeden samochód. W drugim okrążeniu brałam udział ja, Ryan i chłopak z czarnego Nissana. W trzecim okrążeniu na przodzie byłam ja, a za mną Ryan. Natomiast Nissan został gdzieś w tyle, jednak nie na długo, bo po chwili wyprzedził Ryan'a, a zaraz potem mnie. Ale ja nie dam się tak łatwo. Naciskając mocno na gaz wyprzedziłam go i zaraz potem dojechałam jako pierwsza na metę. Następny był ten czarny Nissan, a jako trzeci Walker. Chciałam poznać tego tajemniczego chłopaka. No cóż, dał radę. Gdy wysiadłam z auta, on już stał oparty o swój samochód z widocznie niezadowoloną miną. Liczył, że z taką bryką wygra. Podeszłam do niego.

-Dobrze jechałeś. Z tego co wiem, to jesteś tu nowy, więc jeszcze się wyrobisz.- powiedziałam, a on spojrzał na mnie.

-Christiana?- spytał, a ja zdziwiona przyjrzałam mu się jeszcze bardziej. No tak, to ten chłopak z warsztatu.

-We własnej osobie. Co ty tu robisz?- odparłam.

-Jak widać to samo co ty. Jak to jest możliwe, że przegrałem z dziewczyną.- no nie, przesadził. Co z tego, że jestem dziewczyną, do cholery? Już miałam powiedzieć jakąś ciętą ripostę, jednak w porę zjawił się Ryan.

-Dobrze jechałeś, ale wiesz, że z Toretto nikt jeszcze nie wygrał. Aby dorównać do jej poziomu musisz się jeszcze dużo nauczyć.-powiedział Walker.

-Najwidoczniej.W takim razie Toretto musisz dać mi lekcje.- odparł, posyłając mi czarujący uśmiech. W tym samym momencie podszedł Max, który również ścigał się w dzisiejszym wyścigu. Był nieźle wk**wiony. Pchnął Zayn'a na maskę i zaczął się wydzierać.

-Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak przyjedziesz wypasioną bryką to możesz się panoszyć? Uważaj lepiej, bo to nie twoja dzielnica! To, że raz ze mną wygrałeś nie oznacza, że tak będzie zawsze?! Zrozumiałeś lalusiu?!- Widziałam minę Zayn'a, który chciał odpowiedzieć na "zaczepkę" Max'a, jednak mu nie pozwoliłam. Podeszłam do Max'a i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:

-Wy***erdalaj stąd w podskokach, idioto!- Jego mina była bezcenna, nie wiedział co powiedzieć. Za to ja wiedziałam- Wiesz jakie jest tu środowisko. Jest tylko jeden sposób by rozwiązać tę sprawę. 


-Wyścig.- krzyknął Ryan.

-Dokładnie. Ty i ja. Za tydzień, o tej samej porze, w tym samym miejscu. Jeżeli ty wygrasz oddam Ci swój samochód, a jeżeli ja wygram nie będziesz się do nikogo stawiał, będziesz siedział cicho i robił to co do ciebie należy. Idziesz na to?-powiedziałam.

-Chris, ty nie będziesz się ścigała. To ja się z nim zmierzę, bo tu chodzi o mnie.- wtrącił się  Zayn.

-Dobra, twój wybór.- odparłam.

-Warunki pasują? Idziecie na to?- spytałam, a oni obaj przytaknęli kiwając głową. Po chwili wszyscy się rozeszli. Na miejscu zostałam tylko ja i Zayn.

-To co, Chris, dasz mi te lekcje, bo najwyraźniej mi się przydadzą?- zapytał niepewnie Zayn.

-Myślę, że coś się da zrobić.

-Dziękuję. Masz mój numer, dzwoń, aby ustalić kiedy będzie pierwsza lekcja.- odparł, podając mi karteczkę.

-Nie będziemy się umawiać. Gdy zadzwonię masz być gotowy i w każdej chwili masz się zjawić. Chodzi o to, że zawsze musisz być gotowy, niezależnie od pory.

-Oczywiście.- przytaknął. Podeszłam do swojego samochodu i otworzyłam drzwi.

-Do usłyszenia, lalusiu.- zaśmiałam się i wsiadłam do auta.

-Do zobaczenia, Christiano Toretto, mistrzyni kierownicy.- odparł ciepło się uśmiechając. Odwzajemniałam uśmiech, po czym zamknęłam drzwi i odjechałam. Po kilku minutach byłam już w domu, w ciepłym łóżeczku pod kołderką. Zamykając oczy widziałam jego czekoladowe tęczówki i ten czarujący uśmiech. A zaraz potem przypominałam sobie niebieskie oczy blondyna, który był uroczy i słodko się rumienił. Hope, ale ty głupia jesteś. W życiu nie ma miłości, przynajmniej dla ciebie. Właśnie dlatego masz samochody i tego się trzymaj. Zrozumiano?


Witajcie skarby. Dziękuję wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Było 5 komentarzy, dlatego też wstawiam następny rozdział. Rozkręcamy wątki!


Jak się wam podoba?


Ps. Rozdział 4 mam już napisany! :)


5 komentarzy:

  1. OMG, ŚWIETNY :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny, WENY!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <3 Dobry styl, trochę wulgaryzmów, tak... prawdziwie. Ale co tam robi 1D? xD nic do nich nie mam, ale zdziwiłaś mnie, ''upychając'' ich w taki opowiadaniu ;)

    OdpowiedzUsuń