czwartek, 30 października 2014

It has become...

It has become...

Odwróciłam się i miałam zamiar wyjść z pomieszczenia, lecz napotkałam coś na swojej drodze, a raczej kogoś. Osobę, o czekoladowych tęczówkach, której usta zbliżały się w kierunku moich, wygięte w czarujący uśmiech.... Byłam zaskoczona, ale trwająca tu sytuacja spodobała mi się... Nie, chociaż nie. Spodobała to złe określenie. Zaciekawiła? Tak, to z pewnością lepiej pasuje. Zatem, ta sytuacja mnie zaciekawiła, chociaż bardziej ciekawa byłam jej skutków... Jego malinowe usta były coraz bliżej. Ułamki sekund dzieliły nas od namiętnego pocałuknu... Tysiące myśli w głowie.
 Zrobić to czy nie? Tak czy nie? Tak? Nie? 

Tak? 

NIE! Stanowczo nie. 

Po szybkim przemyśleniu tej sytuacji postanowiłam jednak zamiast swoich ust podstawić Zayn'owi jabłko, które wzięłam z kuchni, aby zjeść. Ale nie! Malikowi zachciało się całować. Tak więc po tych kilku sekundach Zayn się bardzo rozczarował, kiedy jego malinowe usta napotkały czerwone jabłuszko. Gdy tylko otworzył oczy nasz wrok się napotkał. Jego oczy wyrażały rozczarowanie, a moje lekkie rozbawienie. Podeszłam do Malika i cmokając go w policzek powiedziałam: "Nie ze mną takie numery" a czarnowłosy w geście dezaprobaty pokręcił tylko głową z tajemniczym uśmiechem.




 Miałam wychodzić z kuchni, jednak w ostatniej chwili naszła mnie ochota na lekcje z Malikiem. Klepnęłam go w ramie i kazałam wsiadać do samochodu. Polecenie wykonał bez słowa. Dzisiejszego dnia jechaliśmy jednym samochodem. Za kierownicą siadłam ja, a Zayn jako pasażer. 

-A teraz dobrze się przyglądaj, Malik.- powiedziałam ukratkiem spoglądając na niego. On w odpowiedzi przytaknął tylko głową. To właśnie w nim lubię- nie mówi niepotrzebnie. Wyraża tylko to co jest istotne. 

-Musisz stać się jednością z samochodem, poczuć się jak on. Może wydawać Ci się to śmieszne, ale z pewnością jest to pomocne.- dodałam, po czym ruszyłam. Mijajaliśmy Londyn w ciszy. Wsłuchiwaliśmy się tylko w dźwięk silnika. Wyjechaliśmy na obrzeża i tam dodająć prędkości pojechałam w miejsce, w którym byliśmy na pierwszej lekcji. Po dotarciu na miejsce wysiedliśmy z auta i poszliśmy na polanę. Usiedliśmy na trawie i patrząc się przed siebie, milczeliśmy. Po dłuższej chwili odwróciłam głowę w stronę Malika. Jego twarz znajdowała się tuż przy mojej, jednak teraz nie miałam już przy sobie jabłka. Stało się...
Stało...

Byliśmy tylko my dwoje. 
JA
ON

ON 
Ja

JA i ON. ON i JA.
Jako jedna całość. 
Nasze usta stały się jednością...




C.D. N.

Ufff! Rozdział mam za sobą. Wiem, wiem. Obiecałam, że pojawi się on o wiele wcześniej, ale nie dotrzymałam słowa i bardzo z tego powodu przepraszam. Jednak ten czas... Jest go stanowczo za mało! 

Ale rozdział jest, krótki, ale jest, Następny być może pojawi się w okolicy Bożego Narodzenia, 

Jak się wam podoba? 

Pozdrawiam i do zobaczenia, 
Dija ;)


poniedziałek, 7 lipca 2014

Ordinary day?

Ordinary day?


Rano obudziło mnie przeraźliwe stukanie do drzwi i jakieś krzyki. Wstając z małej kanapy w warsztacie potknęłam się o jakieś części i przewróciłam półkę, co narobiło dużo hałasu. Pukanie i wołanie się nasiliło, więc poszłam szybko do drzwi.

-Co jest?- spytałam oschle przeczesując włosy ręką. Za drzwiami stała moja mama z Niall'em. W oczach miała łzy, a na jej twarzy malował się strach. -Mamo, co się stało?- spytałam już łagodnym głosem.

-Córuś, myślałam, że coś Ci się stało. Nie wróciłaś do domu na noc i jeszcze zostawiłaś insulinę w domu. Myślałam, że zemdlałaś.- odparła powoli się uspokajając.

-Mamo zostałam w warsztacie, bo musiałam naprawić auto. A po za tym leki mam też tu na wszelki wypadek.-wyjaśniłam. Byłam troszkę zła na moją mamą, ponieważ wypaliła o tej insulinie przy Niallu. A nie chciałam, żeby wiedział, że jestem chora na cukrzycę.

-Mogłaś mnie powiadomić.- zarzuciła.

-Wysłałam Ci SMS, może nie doszedł.-wytłumaczyłam się.- Dobrze, a teraz już chodźmy, muszę iść do domu się ogarnąć, a ty mamo do pracy. Niall czy mógłbyś mnie podwieźć do mnie?-spytałam.

-Jasne, chodźmy.- odparł. Wsiedliśmy do jego samochodu. W milczeniu dojechaliśmy do willi chłopaków, gdzie wysiadła moja mama, prosząc żebym przyjechała tu potem. Następnie Niall zawiózł mnie do mojego domu. Gdy byliśmy już na miejscu, zaproponowałam mu, aby wszedł do środka i tak poczekał na mnie jeśli ma czas, a potem pojechalibyśmy do nich. Zgodził się, weszliśmy do środka i kazałam mu się rozgościć. On od razu powędrował do kuchni, a ja do siebie. Po 30 minutach byłam już gotowa i zeszłam na dół. Nadal siedział w kuchni i zajadał.

-Smacznego.- powiedziałam posyłając mu uśmiech, co odwzajemnił. -Może się czegoś napijesz? Herbaty, kawy, soku?- spytałam.

-Hmm, może herbatę poproszę.- odparł nieśmiało.

-Już się robi.-powiedziałam włączając wodę. -W jakim celu chciałeś się dziś spotkać?- zapytałam, a on niepewnie spojrzał na mnie swymi błękitnymi tęczówkami.

-Chciałem... chciałem cię przeprosić za to moje zachowanie, gdy pojechaliśmy do tej apteki. Niepotrzebnie tak naskoczyłem. Przepraszam.

-Ależ Niall, nic się nie stało. Mnie też trochę emocje poniosły. Po prostu nie cierpię, gdy ktoś mi mówi, że nie umiem jeździć.

-Tego nie powiedziałem.

-Ale pewnie pomyślałeś.- dodałam, a on kiwnął głową, a po chwili obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili podałam mu zaparzoną herbatę. Milczeliśmy, każde z nas odbiegło gdzieś daleko w myślach. Gdy nasze kubki były już puste postanowiliśmy jechać do nich. Droga minęła nam szybko. Ciągle śpiewaliśmy jakieś piosenki lecące w radio. Niall ma cudowny głos. Mogę go słuchać na okrągło. Gdy dojechaliśmy pod ich dom chłopcy wybiegli i zaczęli nas wołać, żebyśmy przyszli do ogrodu. Tak też zrobiliśmy. I co ujrzeliśmy? Zobaczyliśmy Harry'ego, uciekającego przed Liam'em, który był cały w bitej śmietanie. Po chwili jednak Liam się potknął i wpadł do basenu, a uradowany Harry śmiał się na brzegu, jednak nie trwało to długo, bo Louis wepchnął do wody również Harry'go, po czym sam skoczył rozpryskując wodę dookoła. Zaśmiałam się na ten widok i omijając ich weszłam do domu. Miałam zamiar poszukać mamy i w tym celu poszłam do kuchni. Tam jednak nie było nikogo. Odwróciłam się i miałam zamiar wyjść z powmieszczenia, lecz napotkałam coś na swojej drodze, a raczej kogoś. Osobę, o czekoladowych tęczówkach, której usta zbliżały się w kierunku moich, wygięte w czarujący uśmiech....

C.D.N

Witajcie po długiej przerwie. Tak jak obiecałam wznawiam pisanie bloga i mam nadzieję, że już go dokończę. Oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie należy do najgorszych. Tymczasem Was proszę o komentowanie i czytanie a również o polecanie mojego bloga innym osobom (jeżeli jest tego warty). 
Myślę, że kolejny rozdział pojawi się pod koniec miesiąca lub na początku następnego, lecz wszystko jest w Waszych rękach. 

Pozdrawiam, Dija :)

wtorek, 10 czerwca 2014

Powrót

Witajcie po tak długim czasie nieobecności. Podjęłam wcześniej decyzję, że kończę tego bloga, ale dzięki komentarzu pewnej osoby postanowiłam dokończyć tą historię. Startujemy w wakacje!

Zapraszam na nowy rozdział na początku lipca! :D

Przepraszam również za tak długą nieobecność i dziękuję za te miłe komentarze :))

Pozdrawiam i do zobaczenia już niebawem,

Dija :)

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 7 Strange feeling

Strange feeling



-Szykuj się!- powiedziałam do Zayn'a. Dziś kolejna lekcja.

-Serio?- spytał.


-Tak, jak najszybciej bądź u mnie w warsztacie.- powiedziałam i się rozłączyłam. Po 20 minutach słyszałam już dźwięk silnika jego samochodu. Po chwili wszedł do warsztatu. Stanęliśmy twarzą w twarz i uśmiechnęliśmy się do siebie. 


-Proszę, twoje auto gotowe.- oznajmiłam.


-Serio?


-Tak, wszystko wymienione.


-Oo, dziękuję Ci bardzo. Jesteś najlepsza. Ile płacę?- spytał.


-Na koszt firmy.- odparłam.


-Nie, nie. Nie ma takiej mowy. Muszę Ci zapłacić.- sprzeczał się.


-Jak mówię, że na koszt firmy, to na koszt firmy. A teraz w drogę.- powiedziałam i rzuciłam mu kluczyki.- Jedź za mną.- Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy. Jechałam pierwsza, a on za mną. Gdy byliśmy na trasie prowadzącej na autostradę, zatrzymałam się. On podjechał obok mnie, kiwnęłam głową i powiedziałam "Ścigamy się. Kto pierwszy przejedzie 10 km. 3,2,1 Start!" Ruszyliśmy, walka była zacięta. Na drodze był duży ruch, mijaliśmy auta w pośpiechu. Gdy jechaliśmy "łeb w łeb" wymienialiśmy ze sobą tylko sekundowe spojrzenia, po czym jechaliśmy dalej. W ostateczności wygrałam. Zjechaliśmy na boczną drogą. Wysiedliśmy z auta.


-Ku**a! Znowu! Jak ty to robisz?!- pytał lekko zdenerwowany Zayn.


-Ja mam to we krwi. To nie jest wyuczone.- odparłam spokojnie.


-To jest wręcz niemożliwe.


-Nie ma rzeczy niemożliwych. - oznajmiłam.


-Ty i te Twoje mądrości.- zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam.


-Życie...-powiedziałam, a wiatr rozwiał mi włosy.


-Jesteś piękna.-powiedział, a ja spojrzałam się na niego poważnym wzrokiem, natomiast on speszony odwrócił wzrok. Uśmiechnęłam się pod nosem. 


-Gdzie byś chciał teraz być?


-To znaczy?- spytał.


-Bo ja na przykład, chciałabym teraz być w Hiszpanii, a dokładniej w Barcelonie w dzielnicy, w której się urodziłam. Mówię Ci, tam są dopiero wyścigi. Tam to dopiero coś, nie to co tu. To w Barcelonie po raz pierwszy brałam udział w wyścigu, to w Barcelonie uczyłam się sztuki jazdy, to w Barcelonie dorastałam. Z Barceloną związane jest całe moje życie, moja historia. Ale teraz jestem tu, w Londynie. I jak na razie tak pozostanie.- opowiedziałam, wciąż czując na sobie wzrok Zayn'a.


-Ja, ja nie wiem gdzie bym chciał teraz być, nigdy o tym nie myślałem w taki sposób. Moje życie jest zabiegane, nie mam czasu na nic. Dosłownie na nic. 


-Trzeba to zmienić.


-Już to zmieniam.


-Jak?-dopytywałam.


-Ty zmieniasz moje życie, na lepsze.- dodał.


-Wracamy.- odparłam i wsiadłam do auta. Droga powrotna minęła szybko, znów się ścigaliśmy. Ukradkowe spojrzenia, szybka jazda. Wszystko co kocham. Gdy dojechaliśmy do warsztatu, wysiedliśmy z samochodów i weszliśmy do środka. 


-Rozgość się w moim królestwie.-poleciałam, na co on się zaśmiał.-Zjesz coś, napijesz się?


-Nie, dziękuję.


-To nie, ja się napiję herbaty.


-Fajnie tu masz.-powiedział.


-To warsztat po moim tacie. On zawsze kursował między Hiszpanią, a Anglią.


-Teraz ty urzędujesz w warsztacie.


-Tak, on teraz należy do mnie.- odparłam.


-Od kiedy interesujesz się samochodami?- spytał Zayn.

-Hmm, w sumie to od małego, ale ta bardzie jak miała gdzieś 13-14 lat.- odparłam.

-I teraz jeszcze do tego wyścigi.-dodał.

-Tak, to część mojego życia. 

-Mojego też.- powiedział.

-Nie powinno tak być.- stwierdziłam.

-Jak nie powinno być? 

-Nie powinieneś się mieszać w to towarzystwo.

-Ale dlaczego? Nie rozumiem o co ci chodzi.

-To jest niebezpieczne. Nie każdy się tu odnajdzie, nie każdy potrafi odmawiać.- powiedziałam.

-Możesz mi to wytłumaczyć? 

-Nie, przykro mi, ale nie możesz za dużo wiedzieć.- odparłam, zmieniając temat rozmowy.

 Posiedzieliśmy i pogadaliśmy jeszcze chwilę, może 30 minut, po czym Zayn musiał się zbierać. Natomiast ja postanowiłam zostać na noc w warsztacie i spróbować wrócić do naprawy Dodge Charger'a. Trudne, trudne psychicznie. Czeka mnie ciążka noc. Zamknęłam warsztat i wzięłam się do pracy. Koło północy dostałam SMS. Numer był nie zapisany.

"Możemy się jutro spotkać? To ważne :)./ Niall"- przeczytawszy treść tej wiadomości bardzo się zaskoczyłam. Skąd on miał w ogóle mój numer? 

"Jasne. Nie ma problemu."- odpisałam, a po chwili dostałam odpowiedź.

"Zadzwonię do Ciebie jutro. Okey? :D"

"Dobrze, czekam."- wystukałam na klawiaturze i wysłałam, po czym wróciłam do pracy.


C.D.N

Przepraszam Was, że tak długo to trwało i w dodatku rozdział jest krótki i beznadziejny, ale straciłam wenę i chęć do pisania tego opowiadania.  Bardzo mało osób odwiedza i czyta tego bloga, co dopiero komentuje. Nie wiem czy mam go pisać dalej czy nie.... 

Przepraszam.


czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 6 Crazy day with car.

Crazy day with car. 


Dziś kolejny dzień. Wstałam i od razu popędziłam do łazienki się szykować. Wskoczyłam pod prysznic, a potem się ubrałam i pomalowałam. Następnie zeszłam do kuchni, gdzie czekało już na mnie pyszne śniadanie. Zjadłam je szybko i po chwili jechałam z mamą w stronę jej pracy. Wysadziłam mamę pod willą tego zespołu, a następnie pojechałam do warsztatu. Dziś nie mogłam tam zostać i jej pomóc, ponieważ sama miałam dużo pracy. Po kilkunastu minutach byłam już w warsztacie. Weszłam do budynku i przywitałam się z Don'em.                      

-Hej, są już części do Chevroleta Camaro?- spytałam na "dzień dobry".

-Witaj, Viv. Ciebie również miło zobaczyć. Tak, u mnie wszystko w porządku, dzięki, że pytasz.- odparł, na co się zaśmiałam.

-Hahaha, żartowniś Dominic się znalazł. Pytam się serio, przyszły już te części czy nie?

-Przyszły.- powiedział udając obrażonego. Przewróciłam oczami i podeszłam do niego, przytuliłam go od tyłu i powiedziałam "Fajnie, że Cię widzę, stęskniłam się.". On od razu się odwrócił i powiedział "To ja rozumiem. A teraz bierz się do pracy Toretto". Szturchnęłam go po czym wzięłam się do pracy. Prawie wszystkie części wymieniłam w Camaro, zostało tylko kilka. Miałam zamiar skończyć to od razu, ale plany pokrzyżował mi telefon od mamy.

-Słucham?

-Cześć córuś, mogłabyś przyjechać, bo Niall'owi zepsuł się samochód, a jest mu pilnie potrzebny?- spytała moja mama.

-Serio?-westchnęłam.- Dobra, już jadę.- potwierdziłam i się rozłączyłam, po czym nie przebierając się z roboczych usmolonych ciuchów pojechałam do domu chłopaków. Po kilku minutach zaparkowałam pod ich posiadłością, po czym wysiadłam z auta i weszłam na podwórko. Na podjeździe stało czarne BMW i wokoł niego piątka chłopaków, która jak mi się zdaje nie wiedziała jak naprawić ten samochód.

-Cześć, co się dzieje?- spytałam a oni wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni oprócz Zayn'a.

-No ty na pewno nie będziesz umiała tego naprawić.- odezwał się Liam.

-Jesteś tego pewny?- wtrącił się Zayn.- To jest najlepszy mechanik jakiego znam.

-Co? Dziewczyna mechanik? Nie wierzę.- dodał Niall.

-To się przekonasz.- odparłam i zajrzałam pod maskę. No nie wierzę, takie proste. Były pozamieniane tylko kable zapłonowe, które po chwili podpięłam prawidłowo,a potem dolałam płynu chłodzącego.

-Zayn, odpal.- poleciłam.

-Już się robi.- odparł i odpalił samochód. Działał idealnie.

-No, no, brawo. Jestem pod wrażeniem!- krzyknął Harry.

-To nic wielkiego, po prostu brakowało płynu chłodzącego i chyba gdy ktoś próbował naprawić to auto poprzepinał kable zapłonowe. Ale wszystko już naprawiłam.- wyjaśniłam i popatrzyłam na Niall'a, który oblał się rumieńcami.

-No, Niall, wsiadaj i jedziemy sprawdzić czy samochód działa w 100%.- powiedziałam, a on zrobił tak jak mówiłam. Usiadłam z przodu na miejscu pasażera, a on spojrzał się na mnie i niepewnie się uśmiechnął, co odwzajemniłam. Po chwili wpakowała się do tyłu reszta chłopaków, oprócz Liam'a. Niall odpalił samochód i ruszył, wyjechaliśmy na ulice Londynu. Blondynek prowadził niepewnie, chłopcy ciągle żartowali i się wygłupiali, a ja siedziałam cicho i  obserwowałam jak Niall prowadzi.

-Niall, jesteś nieśmiały.- stwierdziłam.

-Po czym to stwierdziłaś?- zapytał zdziwiony i lekko zmieszany.

-Tam skąd pochodzę mówią "Pokaż jak jeździsz, a powiem ci kim jesteś."- odparłam.

-W takim razie skąd jesteś?- spytał.

-Z cudownego miejsca. Z kraju, z którym mam wiele cudownych wspomnień.

-Czyli nie powiesz mi skąd?- zapytał.

-Nie.- odparłam i zaczęłam się śmiać.- Niall, męczysz sprzęgło jak moja babcia.- dodałam, a po chwili usłyszałam śmiech siedzącej z tyłu trójki. Po godzinnej jeździe wróciliśmy do ich willi. Wysiedliśmy z samochodu. Złapałam kontakt wzrokowy z Zayn'em, ale on po chwili odwrócił się posyłając mi ciepły uśmiech i poszedł do domu, podobnie jak reszta. Został tylko Niall.

-Niall, jesteś na mnie zły?- spytałam.

-O co?- spytał zaskoczony.

-O to sprzęgło.- odparłam.

-Nie, nie, nie.- zaprzeczył.

-To dobrze. Bo wiesz... Ja już taka jestem, z reguły nie miła. Jeśli Cię czymś uraziłam to wybacz.

-Serio, wszystko w porządku. Właściwie to chciałem Ci podziękować za naprawę samochodu.

-Żaden problem. Do usług i polecam się na przyszłość. A teraz już lecę do warsztatu, pa!

-Do zobaczenia!- odparł, a ja uśmiechając się do niego zarzuciłam włosami i wsiadłam do swojego auta. Odjechałam do warsztatu, a tam zajęłam się autem Zayn'a. Zeszło mi z tym do 19.

-Szykuj się!- powiedziałam do Zayn'a. Dziś kolejna lekcja.

C.D.N.

Jak się wam podoba? 
Kogo wolicie Niall'a i Chris czy Zayn'a i Chris?

Czekam na komentarze!!!

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 5 This is the beginning of something extraordinary.

This is the beginning of something extraordinary.

Po kilku minutach skończyłam opatrywać Harry'ego, po czym zaczęłam opatrywać Louis'a. Zdążyłam przykleić mu właśnie ostatni plaster, kiedy ktoś wszedł do kuchni. Odwróciłam się i ujrzałam tam.... Zayn'a. Zayn'a? Co on tu robi? W dodatku cały podrapany i z ranami na twarzy i rękach. Przyglądałam się mu uważnie, a on mnie.

-Christiana?- spytał.

-Zayn?

-Co ty tu robisz?- kontynuował.

-Rozmawiam z Tobą.- odparłam, a on przewrócił oczami.- Co ci się stało?- spytałam.

-Ćwiczyłem do wiesz czego.- odparł zawstydzony.

-Hahahahahahahah- zaczęłam się śmiać, nie mogąc opanować śmiechu.

-Wy się znacie?- wtrącił się Harry. Spojrzeliśmy na siebie z Zayn'em i uśmiechnęliśmy się do siebie.

-Tak wyszło.- powiedziałam.

-Kiedy i gdzie się poznaliście?- dopytywał Harry. Miałam odpowiedzieć, ale wtedy do kuchni wpadł zdyszany i cały czerwony Niall. Wszyscy spojrzeliśmy na niego.

-A tobie co?- spytał Zayn.

-Ona!-powiedział głośno, wskazując na mnie palcem.- Ona! To przez nią!

-Nie moja wina, że nie chciałeś ze mną jechać.- odparłam.

-Przez Ciebie gonili mnie paparazzi aż do samego domu.- opowiadał dalej.

-Dobra, skończ już.-powiedziałam i znów zaczęłam się śmiać.

-I jeszcze się śmiejesz. Co w tym jest takiego zabawnego?- pytał blondynek.

-Ty. Ty jesteś śmieszny!- powiedziałam.

-Czemu?- zapytał Niall.

-Bo słodko wyglądasz jak się rumienisz.-odparłam, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce. Jejku, ale on jest słodki. Hope, co ty bredzisz?! Spojrzałam na Zayn'a i zwróciłam się teraz do niego.

-Chodź Zayn, trzeba to opatrzyć.- Mulat popatrzył na mnie i kiwnął głową, po czym usiadł na krześle, a ja zaczęłam odkażać rany. Zayn obserwował bacznie każdy mój ruch z zadziornym uśmiechem na twarzy. Kilka razy złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, ale nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Za każdym razem wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka sekund, a potem posyłaliśmy sobie uśmiechy. Zayn ma cudowne oczy, mogłabym wpatrywać się w nie godzinami i do tego jego cudowny uśmiech...

-Skończone.- powiedziałam po kilku minutach, po czym wstałam i kierując się do drzwi powiedziałam "Muszę lecieć!", a potem wyszłam z domu i wsiadłam do swojego auta. Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę z numerem, a następnie wklepałam ciąg cyferek w telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałam jego głos, jego cudowny głos.

-Widzimy się za 15 minut przy drodze obok fabryki, prowadzącej na przedmieścia. Czekam.- powiedziałam i rozłączyłam się. Następnie ruszyłam na wskazane miejsce. Gdy już tam byłam, stanęłam samochodem na jednym z pasów i czekałam na chłopaka, który pojawił się kilka minut po mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i się uśmiechnęłam.

-Brawo Panie Malik. Jesteś 2 minuty przed czasem.- pochwaliłam go na co się uśmiechnął.- Ścigamy się na trasie kilometra do pierwszych świateł.- dodałam, po czym krzyknęłam "Start!", po czym ruszyłam. Zayn został w tyle, jednak niedługo potem mnie wyprzedził. Dałam mu chwilę satysfakcji, lecz po chwili go wyprzedziłam i wygrałam wyścig. Zwolniłam samochód, a Malik pojawił się obok mnie.

-Jedź za mną.- powiedziałam i ruszyłam. Wyjechaliśmy z miasta, byliśmy już kilkanaście kilometrów za Londynem. Dokładnie znałam ten teren. Zawsze przyjeżdżałam tu z rodzicami na piknik. To były cudowne chwile, jednak wszystko musi się kiedyś skończyć. Przejechałam jeszcze kawałek i zatrzymałam samochód na polanie. Następnie wysiadłam i zobaczyłam jak Zayn parkuje samochód obok mojego. Spoglądam na niego i ruchem głowy nakazuję mu, aby szedł za mną. Bez słowa szedł obok mnie, czasem na mnie ukrytkiem zerkając. Gdy dotarliśmy nad skarpę był akurat zachód słońca.

-Pięknie tu.- powiedział i spojrzał na mnie. Usiadłam na trawie, a on po chwili dołączył do mnie.

-Wiesz co jest ważne?- zapytałam.

-Co?

-Ważne jest tylko czego naprawdę chcesz i podążanie za tym.

-Ty wiesz czego chcesz?- zapytał.


-Wiem i do tego dążę.


-A co to jest?


-Zawsze chciałam być taka jak mój tata.- odparłam. 


-A jaki on jest?


-Dla mnie to wzór. Nieufny i zimny wobec nieznajomych, ale dla przyjaciół nie zawahałby się oddać życia, gdyby zaistniała taka konieczność. Zawsze mówił prawdę i tego samego oczekiwał od innych. Każdemu ufał tylko raz i wierzył w to co mówią. Był bardzo odważny i uwielbiał adrenalinę i niebezpieczeństwo. Kochał samochody i wyścigi. Jednak najważniejsza była dla niego rodzina. Rodzina i przyjaciele ponad wszystko. Ponad życie. 


-Nie znam Cię za dobrze, ale już na początku widzę podobieństwo między Tobą, a Twoim tatą.- 

powiedział. Spojrzałam na niego i ciepło się do niego uśmiechnęłam w ramach podziękowania.

-Na podstawie tego kogo masz koło siebie wiesz kim naprawdę jesteś.-dodałam, po czym przeszłam do innego tematu.- Dziś jest pierwsza lekcja.- stwierdziłam.-Słuchaj tego co mówię, bo to też przyda Ci się zarówno w życiu jak i w jeździe.


-Jesteś bardzo mądra.- powiedział patrząc mi w oczy.- I piękna.- dodał, a ja odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby zobaczył w moich oczach czegoś czego nie powinien. 


-Powiem Ci coś z własnego życia. Pierwsza rzecz: Nie ważne czy wygrałeś o centymetr czy o kilometr liczy się tylko wygrana. Pamiętaj. Po drugie: Żyję od wyścigu do wyścigu, nic więcej się nie liczy. Przez te 10 sekund po starcie, jestem wolna. Po trzecie: Miej oczy szeroko otwarte. 


-Jasne. Postaram się zapamiętać. Co teraz robimy?-spytał.


-Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę cię lepiej poznać.-powiedziałam.


-Z miłą chęcią dowiem się czegoś więcej o Tobie.-dodał.


-To na początek opowiedz mi jak to się stało, że jesteś w zespole, a potem przejdź do tego, dlaczego zacząłeś się ścigać i dlaczego ci tak na tym zależy.- poprosiłam, a on zaczął mi opowiadać swoją historię. Szczerze mówiąc to ma naprawdę ciekawe życie. Zazdroszczę mu tego spokoju. 


-Zayn?- zaczęłam.- Wybacz, ale nie chcę żebyś pakował się w wyścigi, to do niczego nie prowadzi. Lepiej daj sobie spokój, bo masz naprawdę dobre życie i przyjaciół wokół siebie. Nie możesz ryzykować.


-Ale kiedy ja chcę. Ja to uwielbiam.- odparł.


-Zayn! Nie rozumiesz? To może Ci życie zmarnować! Wycofaj się póki jeszcze możesz. Bo potem będzie za późno.


-Kiedy ja nie chcę. To jest jeszcze dodatkowa szansa na to by...


-Na co?-spytałam się go.


-Na to by cię lepiej poznać.-powiedział.- Gdy cię zobaczyłem w warsztacie od razu coś mnie tknęło. Nie wiem co to jest, ale jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Ciągnie mnie do Ciebie, masz w sobie coś takiego co mnie imponuje i zarazem niepokoi. Zaczarowałaś mnie.- zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiego wyzwania, a tym bardziej tego co stało się później. Może nie było to coś niezwykłego. Jednak z pewnością był to kolejny etap naszej znajomości. 


-Zayn...- zaczęłam, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. Przybliżył swoją twarz do mojej, a potem złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Zaraz potem się odsunął i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nawet nie zauważyłam, że już się ściemniło. Spojrzałam na niebo, było na nim pełno gwiazd. 


-Christiana, wiem, że cię zaskoczyłem, ale proszę Cię. Niech to nie zepsuje naszej znajomości.


-Zayn, bez obaw. To jedynie może polepszyć nasze relacje.- powiedziałam i przytuliłam go.


-Teraz będzie już tylko lepiej.- stwierdził, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy,a potem wróciliśmy do Londynu. Gdy tylko dotarłam do domu od razu poszłam spać. Zamykając powieki widziałam te czekoladowe oczy Zayn'a i błękitne tęczówki Nialla. Co się ze mną dzieje? 

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 4 Some wounds and surprise...

Some wounds and surprise

Dziś kolejny dzień. Kolejny chu**wy dzień. Muszę dziś stawić czoła jego niebieskim oczom. Właśnie wchodzę do domu tej "uroczej" piątki i od razu kieruję się do kuchni. Tam mama wydaje mi polecenie zrobienia naleśników, a sama zajmuje się pieczeniem obiecanego chłopakom ciasta. Gdy naleśniki były gotowe posmarowałam je serem i zwinęłam w trójkąt, a następnie polałam je sosem czekoladowym. Gotowe danie postawiłam na stole i usiadłam na jednym z krzeseł. Po chwili usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, wstałam z krzesła i oparłam się o blat. Znów czwórka chłopaków weszła do kuchni, jednak tylko dwóch z nich było z normalnym stanie. Gdy moja mama zobaczyła jak ta "cudowna" dwójka wygląda od razu zaczęła swoją ingerencję:

-Liam co się im stało?

-Sam bym to chciał wiedzieć. Byli w klubie i najwidoczniej musieli się z kimś pobić.

-Jejku, Chris podaj apteczkę.- skierowała prośbę do mnie moja rodzicielka. Sięgnęłam po apteczkę i ją otworzyłam. Jednak w niej było pusto.

-Yhym, chyba będzie trzeba jechać do apteki.- stwierdziłam, a wszyscy tu zgromadzeni spojrzeli w moim kierunku.

-Jak to?- spytał jak mi się wydaje Liam.

-Tak to. Apteczka jest pusta.

-Żartujesz?- kontynuował Liam.

-A wyglądam jakbym żartowała?- spytałam oschle.

-Chris bądź miła.-upomniała mnie moja mama, a ja tylko przewróciłam oczami i głośno westchnęłam, słysząc jej następne słowa.- Niall weź swój samochód i jedź z Chris do apteki.

-Emm, tylko, że nie mam paliwa.- odparł blondyn.

-Och, to pojedziemy moim.-powiedziałam zrezygnowana i ruszyłam ku drzwi. Gdy już miałam wychodzić odwróciłam się za siebie i spostrzegłam, że ten blondynek nie idzie.

-Rusz ten swój tyłek! Nie mam czasu na takie rzeczy!- krzyknęłam i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Od razu pokierowałam się do samochodu. Czekałam chwilę na blondyna, a gdy się zjawił powiedziałam sarkastycznie "Jeszcze nigdy nie wiedziałam tak szybkiej osoby!", na co on prychnął. Odpaliłam samochód i z piskiem opon odjechałam z podjazdu. Nie zważając na przeraźliwą minę i pełen strachu wzrok Niall'a jechałam bardzo szybko, ledwo co wyhamowując na światłach. W korkach nie stałam, skutecznie je omijałam i przez to w ciągu niecałych 10 minutach byliśmy już w centrum miasta. Zaparkowałam i wysiedliśmy z samochodu, po czym weszliśmy do apteki. Podeszłam do lady i poprosiłam o wszystkie potrzebne rzeczy, a gdy chciałam ze nie zapłacić, to Niall się wciął, wyciągając pieniądze i płacąc. Spojrzałam na niego i przewróciłam oczami. Po chwili wyszliśmy z apteki i chcieliśmy jechać do domu, ale banda wrzeszczących nastolatek napadła na mojego towarzysza. Nie miałam zamiaru stać w tym krzyku, dlatego odeszłam od tego tłumu. Oparłam się o swój samochód i zapaliłam papierosa. Zdążyłam wypalić już dwie fajki, a jego jeszcze nie było. Zapaliłam kolejnego szluga. Po chwili przyszedł Niall, stanął przede mną.

-Już jestem.- powiedział.

-Dopiero.-poprawiłam go. Zaczął się mi przyglądać, po chwili zatrzymał wzrok na papierosie.

-Palisz?- spytał.

-Jak widać.- odparłam.

-Nie za młoda jesteś?- kontynuował.

-Za młoda też na prawo jazdy jestem, a jakoś jeżdżę.- odparłam, po czym zgasiłam blanta i wsiadłam do samochodu, jednak ten blondynek dalej stał. Wysiadłam i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

-Nie masz prawa jazdy! Nigdzie z tobą nie jadę.- zaprotestował.

-To nie, twój wybór.- odparłam i wsiadłam do auta. Odpaliłam go i zaczęłam jechać. Gdy Niall zobaczył co robię od razu zaczął za mną biec, krzycząc abym na niego zaczekała. Po chwili jazdy zatrzymałam się, a on zdyszany otworzył drzwi samochodu.

-Zmieniłeś zdanie?- zapytałam z uśmiechem.

-Dziewczyno! Jesteś porąbana, wysiadaj, ja prowadzę!- zażądał.

-Nie ma mowy, nie dam ci swojego samochodu!-krzyknęłam.

-Dasz, bo inaczej nie wsiądę.

-I co myślisz, że tym mnie przestraszysz? Nie robisz mi łaski. Na razie.!- odpowiedziałam, zamknęłam drzwi i odjechałam. Biegł za samochodem jeszcze przez kawałek parkingu, jednak gdy wjechałam na zatłoczone ulice miasta szybko go zgubiłam. Po kilkunastu minutach byłam już w domu tego zespołu. Weszłam do środka i powędrowałam do kuchni. Tam zastałem jak dobrze pamiętam Liam'a i tych dwóch pobitych chłopaków oraz moją mamę. Podałam im zakupione rzeczy, a sama oparłam się o blat. Po chwili w moją stronę zwrócił się Liam.

-A gdzie jest Niall?- zapytał.

-Nie wiem.- odparłam.

-Jak to nie wiesz, przecież pojechaliście razem?- kontynuował lekko poirytowany.

-No zwyczajnie nie wiem. Nie chciał ze mną jechać jak ja prowadziłam to się nie prosiłam i po prostu przyjechałam sama.- wyjaśniłam.

-Chyba żartujesz?! Dlaczego go zostawiłaś samego?!- dopytywał dalej, a cała reszta nam się przyglądała.

-To duży chłopak, poradzi sobie.- powiedziałam obojętnie.

-Ale jest sławny! Nie wiesz co to znaczy, paparazzi, ploty i myślę, że wcale nie obyło się tam bez żadnej "akcji".

-I ch*j mnie to obchodzi! Mógł się nie odzywać i pojechać ze mną, ale jak nie chciał to stwierdziłam, że nie będę go zmuszać. Proste!- wyraziłam swoje zdanie troszkę głośniej niż powinnam.

-Chris, znów zaczynasz? Proszę Cię, zachowuj się.- upomniała mnie moja mama.

-Zachowuję się. Jestem sobą. Nikt tego nie zmieni.- odparłam.

-Nikt Ci nie każe, ale mogłabyś być trochę milsza. A teraz opatrz chłopaków, bo ja muszę porozmawiać z Liam'em- dodała i wyszła wraz z tym chłopakiem z kuchni. Sięgnęłam po rzeczy potrzebne do odkażenia ran i zaczęłam opatrywać chłopaka z loczkami. Widziałam przerażenie w jego oczach. Serio? Aż tak jestem straszna?

-Emm, jesteś pewna co robisz?- spytał w końcu.

-Jak niczego innego. W tej sprawie na prawdę możesz mi zaufać. Gorsze rany opatrywałam.- odparłam, uśmiechając się ciepło. Chłopak odwzajemnił uśmiech.

-W takim razie już się nie boję, że zrobisz mi krzywdę.- dodał, a ja się zaśmiałam.

-Nie ma nawet takiej szansy. Hmm, jak masz na imię?- spytałam.


-Harry.

-Ładnie.- stwierdziłam- A ty?- zwróciłam się do drugiego chłopaka. On zaskoczony spojrzał na mnie, ale po chwili się uśmiechnął.

-Jestem Louis.- przedstawił się.

-Ja mam na imię Christiana, ale to już pewnie wiecie.- powiedziałam. Chłopcy wymienili ze sobą dziwne spojrzenia i nic już więcej nie powiedzieli. Po kilku minutach skończyłam opatrywać Harry'ego, po czym zaczęłam opatrywać Louis'a. Zdążyłam przykleić mu właśnie ostatni plaster, kiedy ktoś wszedł do kuchni. Odwróciłam się i ujrzałam tam.... Zayn'a. Zayn'a? Co on tu robi? W dodatku cały podrapany i z ranami na twarzy i rękach. Przyglądałam się mu uważnie, a on mnie.

-Christiana?- spytał.

-Zayn?

-Co ty tu robisz?- kontynuował.

-Rozmawiam z Tobą.- odparłam, a on przewrócił oczami.- Co ci się stało?- spytałam.


C.D.N


Witajcie! Mamy kolejny rozdział. Rozkręcamy tę historię.

Jak się wam podoba?

Co myślicie o fabule?

Ps. Im więcej komentarzy tym nowy rozdział pojawi się szybciej, bo rozdział następny mam już napisany. :)

Komentujcie!