czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 5 This is the beginning of something extraordinary.

This is the beginning of something extraordinary.

Po kilku minutach skończyłam opatrywać Harry'ego, po czym zaczęłam opatrywać Louis'a. Zdążyłam przykleić mu właśnie ostatni plaster, kiedy ktoś wszedł do kuchni. Odwróciłam się i ujrzałam tam.... Zayn'a. Zayn'a? Co on tu robi? W dodatku cały podrapany i z ranami na twarzy i rękach. Przyglądałam się mu uważnie, a on mnie.

-Christiana?- spytał.

-Zayn?

-Co ty tu robisz?- kontynuował.

-Rozmawiam z Tobą.- odparłam, a on przewrócił oczami.- Co ci się stało?- spytałam.

-Ćwiczyłem do wiesz czego.- odparł zawstydzony.

-Hahahahahahahah- zaczęłam się śmiać, nie mogąc opanować śmiechu.

-Wy się znacie?- wtrącił się Harry. Spojrzeliśmy na siebie z Zayn'em i uśmiechnęliśmy się do siebie.

-Tak wyszło.- powiedziałam.

-Kiedy i gdzie się poznaliście?- dopytywał Harry. Miałam odpowiedzieć, ale wtedy do kuchni wpadł zdyszany i cały czerwony Niall. Wszyscy spojrzeliśmy na niego.

-A tobie co?- spytał Zayn.

-Ona!-powiedział głośno, wskazując na mnie palcem.- Ona! To przez nią!

-Nie moja wina, że nie chciałeś ze mną jechać.- odparłam.

-Przez Ciebie gonili mnie paparazzi aż do samego domu.- opowiadał dalej.

-Dobra, skończ już.-powiedziałam i znów zaczęłam się śmiać.

-I jeszcze się śmiejesz. Co w tym jest takiego zabawnego?- pytał blondynek.

-Ty. Ty jesteś śmieszny!- powiedziałam.

-Czemu?- zapytał Niall.

-Bo słodko wyglądasz jak się rumienisz.-odparłam, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce. Jejku, ale on jest słodki. Hope, co ty bredzisz?! Spojrzałam na Zayn'a i zwróciłam się teraz do niego.

-Chodź Zayn, trzeba to opatrzyć.- Mulat popatrzył na mnie i kiwnął głową, po czym usiadł na krześle, a ja zaczęłam odkażać rany. Zayn obserwował bacznie każdy mój ruch z zadziornym uśmiechem na twarzy. Kilka razy złapaliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, ale nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Za każdym razem wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka sekund, a potem posyłaliśmy sobie uśmiechy. Zayn ma cudowne oczy, mogłabym wpatrywać się w nie godzinami i do tego jego cudowny uśmiech...

-Skończone.- powiedziałam po kilku minutach, po czym wstałam i kierując się do drzwi powiedziałam "Muszę lecieć!", a potem wyszłam z domu i wsiadłam do swojego auta. Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę z numerem, a następnie wklepałam ciąg cyferek w telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałam jego głos, jego cudowny głos.

-Widzimy się za 15 minut przy drodze obok fabryki, prowadzącej na przedmieścia. Czekam.- powiedziałam i rozłączyłam się. Następnie ruszyłam na wskazane miejsce. Gdy już tam byłam, stanęłam samochodem na jednym z pasów i czekałam na chłopaka, który pojawił się kilka minut po mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę i się uśmiechnęłam.

-Brawo Panie Malik. Jesteś 2 minuty przed czasem.- pochwaliłam go na co się uśmiechnął.- Ścigamy się na trasie kilometra do pierwszych świateł.- dodałam, po czym krzyknęłam "Start!", po czym ruszyłam. Zayn został w tyle, jednak niedługo potem mnie wyprzedził. Dałam mu chwilę satysfakcji, lecz po chwili go wyprzedziłam i wygrałam wyścig. Zwolniłam samochód, a Malik pojawił się obok mnie.

-Jedź za mną.- powiedziałam i ruszyłam. Wyjechaliśmy z miasta, byliśmy już kilkanaście kilometrów za Londynem. Dokładnie znałam ten teren. Zawsze przyjeżdżałam tu z rodzicami na piknik. To były cudowne chwile, jednak wszystko musi się kiedyś skończyć. Przejechałam jeszcze kawałek i zatrzymałam samochód na polanie. Następnie wysiadłam i zobaczyłam jak Zayn parkuje samochód obok mojego. Spoglądam na niego i ruchem głowy nakazuję mu, aby szedł za mną. Bez słowa szedł obok mnie, czasem na mnie ukrytkiem zerkając. Gdy dotarliśmy nad skarpę był akurat zachód słońca.

-Pięknie tu.- powiedział i spojrzał na mnie. Usiadłam na trawie, a on po chwili dołączył do mnie.

-Wiesz co jest ważne?- zapytałam.

-Co?

-Ważne jest tylko czego naprawdę chcesz i podążanie za tym.

-Ty wiesz czego chcesz?- zapytał.


-Wiem i do tego dążę.


-A co to jest?


-Zawsze chciałam być taka jak mój tata.- odparłam. 


-A jaki on jest?


-Dla mnie to wzór. Nieufny i zimny wobec nieznajomych, ale dla przyjaciół nie zawahałby się oddać życia, gdyby zaistniała taka konieczność. Zawsze mówił prawdę i tego samego oczekiwał od innych. Każdemu ufał tylko raz i wierzył w to co mówią. Był bardzo odważny i uwielbiał adrenalinę i niebezpieczeństwo. Kochał samochody i wyścigi. Jednak najważniejsza była dla niego rodzina. Rodzina i przyjaciele ponad wszystko. Ponad życie. 


-Nie znam Cię za dobrze, ale już na początku widzę podobieństwo między Tobą, a Twoim tatą.- 

powiedział. Spojrzałam na niego i ciepło się do niego uśmiechnęłam w ramach podziękowania.

-Na podstawie tego kogo masz koło siebie wiesz kim naprawdę jesteś.-dodałam, po czym przeszłam do innego tematu.- Dziś jest pierwsza lekcja.- stwierdziłam.-Słuchaj tego co mówię, bo to też przyda Ci się zarówno w życiu jak i w jeździe.


-Jesteś bardzo mądra.- powiedział patrząc mi w oczy.- I piękna.- dodał, a ja odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby zobaczył w moich oczach czegoś czego nie powinien. 


-Powiem Ci coś z własnego życia. Pierwsza rzecz: Nie ważne czy wygrałeś o centymetr czy o kilometr liczy się tylko wygrana. Pamiętaj. Po drugie: Żyję od wyścigu do wyścigu, nic więcej się nie liczy. Przez te 10 sekund po starcie, jestem wolna. Po trzecie: Miej oczy szeroko otwarte. 


-Jasne. Postaram się zapamiętać. Co teraz robimy?-spytał.


-Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę cię lepiej poznać.-powiedziałam.


-Z miłą chęcią dowiem się czegoś więcej o Tobie.-dodał.


-To na początek opowiedz mi jak to się stało, że jesteś w zespole, a potem przejdź do tego, dlaczego zacząłeś się ścigać i dlaczego ci tak na tym zależy.- poprosiłam, a on zaczął mi opowiadać swoją historię. Szczerze mówiąc to ma naprawdę ciekawe życie. Zazdroszczę mu tego spokoju. 


-Zayn?- zaczęłam.- Wybacz, ale nie chcę żebyś pakował się w wyścigi, to do niczego nie prowadzi. Lepiej daj sobie spokój, bo masz naprawdę dobre życie i przyjaciół wokół siebie. Nie możesz ryzykować.


-Ale kiedy ja chcę. Ja to uwielbiam.- odparł.


-Zayn! Nie rozumiesz? To może Ci życie zmarnować! Wycofaj się póki jeszcze możesz. Bo potem będzie za późno.


-Kiedy ja nie chcę. To jest jeszcze dodatkowa szansa na to by...


-Na co?-spytałam się go.


-Na to by cię lepiej poznać.-powiedział.- Gdy cię zobaczyłem w warsztacie od razu coś mnie tknęło. Nie wiem co to jest, ale jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny. Ciągnie mnie do Ciebie, masz w sobie coś takiego co mnie imponuje i zarazem niepokoi. Zaczarowałaś mnie.- zatkało mnie. Nie spodziewałam się takiego wyzwania, a tym bardziej tego co stało się później. Może nie było to coś niezwykłego. Jednak z pewnością był to kolejny etap naszej znajomości. 


-Zayn...- zaczęłam, jednak nie wiedziałam co powiedzieć. Przybliżył swoją twarz do mojej, a potem złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Zaraz potem się odsunął i spojrzeliśmy sobie w oczy. Nawet nie zauważyłam, że już się ściemniło. Spojrzałam na niebo, było na nim pełno gwiazd. 


-Christiana, wiem, że cię zaskoczyłem, ale proszę Cię. Niech to nie zepsuje naszej znajomości.


-Zayn, bez obaw. To jedynie może polepszyć nasze relacje.- powiedziałam i przytuliłam go.


-Teraz będzie już tylko lepiej.- stwierdził, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy,a potem wróciliśmy do Londynu. Gdy tylko dotarłam do domu od razu poszłam spać. Zamykając powieki widziałam te czekoladowe oczy Zayn'a i błękitne tęczówki Nialla. Co się ze mną dzieje? 

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 4 Some wounds and surprise...

Some wounds and surprise

Dziś kolejny dzień. Kolejny chu**wy dzień. Muszę dziś stawić czoła jego niebieskim oczom. Właśnie wchodzę do domu tej "uroczej" piątki i od razu kieruję się do kuchni. Tam mama wydaje mi polecenie zrobienia naleśników, a sama zajmuje się pieczeniem obiecanego chłopakom ciasta. Gdy naleśniki były gotowe posmarowałam je serem i zwinęłam w trójkąt, a następnie polałam je sosem czekoladowym. Gotowe danie postawiłam na stole i usiadłam na jednym z krzeseł. Po chwili usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają, wstałam z krzesła i oparłam się o blat. Znów czwórka chłopaków weszła do kuchni, jednak tylko dwóch z nich było z normalnym stanie. Gdy moja mama zobaczyła jak ta "cudowna" dwójka wygląda od razu zaczęła swoją ingerencję:

-Liam co się im stało?

-Sam bym to chciał wiedzieć. Byli w klubie i najwidoczniej musieli się z kimś pobić.

-Jejku, Chris podaj apteczkę.- skierowała prośbę do mnie moja rodzicielka. Sięgnęłam po apteczkę i ją otworzyłam. Jednak w niej było pusto.

-Yhym, chyba będzie trzeba jechać do apteki.- stwierdziłam, a wszyscy tu zgromadzeni spojrzeli w moim kierunku.

-Jak to?- spytał jak mi się wydaje Liam.

-Tak to. Apteczka jest pusta.

-Żartujesz?- kontynuował Liam.

-A wyglądam jakbym żartowała?- spytałam oschle.

-Chris bądź miła.-upomniała mnie moja mama, a ja tylko przewróciłam oczami i głośno westchnęłam, słysząc jej następne słowa.- Niall weź swój samochód i jedź z Chris do apteki.

-Emm, tylko, że nie mam paliwa.- odparł blondyn.

-Och, to pojedziemy moim.-powiedziałam zrezygnowana i ruszyłam ku drzwi. Gdy już miałam wychodzić odwróciłam się za siebie i spostrzegłam, że ten blondynek nie idzie.

-Rusz ten swój tyłek! Nie mam czasu na takie rzeczy!- krzyknęłam i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. Od razu pokierowałam się do samochodu. Czekałam chwilę na blondyna, a gdy się zjawił powiedziałam sarkastycznie "Jeszcze nigdy nie wiedziałam tak szybkiej osoby!", na co on prychnął. Odpaliłam samochód i z piskiem opon odjechałam z podjazdu. Nie zważając na przeraźliwą minę i pełen strachu wzrok Niall'a jechałam bardzo szybko, ledwo co wyhamowując na światłach. W korkach nie stałam, skutecznie je omijałam i przez to w ciągu niecałych 10 minutach byliśmy już w centrum miasta. Zaparkowałam i wysiedliśmy z samochodu, po czym weszliśmy do apteki. Podeszłam do lady i poprosiłam o wszystkie potrzebne rzeczy, a gdy chciałam ze nie zapłacić, to Niall się wciął, wyciągając pieniądze i płacąc. Spojrzałam na niego i przewróciłam oczami. Po chwili wyszliśmy z apteki i chcieliśmy jechać do domu, ale banda wrzeszczących nastolatek napadła na mojego towarzysza. Nie miałam zamiaru stać w tym krzyku, dlatego odeszłam od tego tłumu. Oparłam się o swój samochód i zapaliłam papierosa. Zdążyłam wypalić już dwie fajki, a jego jeszcze nie było. Zapaliłam kolejnego szluga. Po chwili przyszedł Niall, stanął przede mną.

-Już jestem.- powiedział.

-Dopiero.-poprawiłam go. Zaczął się mi przyglądać, po chwili zatrzymał wzrok na papierosie.

-Palisz?- spytał.

-Jak widać.- odparłam.

-Nie za młoda jesteś?- kontynuował.

-Za młoda też na prawo jazdy jestem, a jakoś jeżdżę.- odparłam, po czym zgasiłam blanta i wsiadłam do samochodu, jednak ten blondynek dalej stał. Wysiadłam i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

-Nie masz prawa jazdy! Nigdzie z tobą nie jadę.- zaprotestował.

-To nie, twój wybór.- odparłam i wsiadłam do auta. Odpaliłam go i zaczęłam jechać. Gdy Niall zobaczył co robię od razu zaczął za mną biec, krzycząc abym na niego zaczekała. Po chwili jazdy zatrzymałam się, a on zdyszany otworzył drzwi samochodu.

-Zmieniłeś zdanie?- zapytałam z uśmiechem.

-Dziewczyno! Jesteś porąbana, wysiadaj, ja prowadzę!- zażądał.

-Nie ma mowy, nie dam ci swojego samochodu!-krzyknęłam.

-Dasz, bo inaczej nie wsiądę.

-I co myślisz, że tym mnie przestraszysz? Nie robisz mi łaski. Na razie.!- odpowiedziałam, zamknęłam drzwi i odjechałam. Biegł za samochodem jeszcze przez kawałek parkingu, jednak gdy wjechałam na zatłoczone ulice miasta szybko go zgubiłam. Po kilkunastu minutach byłam już w domu tego zespołu. Weszłam do środka i powędrowałam do kuchni. Tam zastałem jak dobrze pamiętam Liam'a i tych dwóch pobitych chłopaków oraz moją mamę. Podałam im zakupione rzeczy, a sama oparłam się o blat. Po chwili w moją stronę zwrócił się Liam.

-A gdzie jest Niall?- zapytał.

-Nie wiem.- odparłam.

-Jak to nie wiesz, przecież pojechaliście razem?- kontynuował lekko poirytowany.

-No zwyczajnie nie wiem. Nie chciał ze mną jechać jak ja prowadziłam to się nie prosiłam i po prostu przyjechałam sama.- wyjaśniłam.

-Chyba żartujesz?! Dlaczego go zostawiłaś samego?!- dopytywał dalej, a cała reszta nam się przyglądała.

-To duży chłopak, poradzi sobie.- powiedziałam obojętnie.

-Ale jest sławny! Nie wiesz co to znaczy, paparazzi, ploty i myślę, że wcale nie obyło się tam bez żadnej "akcji".

-I ch*j mnie to obchodzi! Mógł się nie odzywać i pojechać ze mną, ale jak nie chciał to stwierdziłam, że nie będę go zmuszać. Proste!- wyraziłam swoje zdanie troszkę głośniej niż powinnam.

-Chris, znów zaczynasz? Proszę Cię, zachowuj się.- upomniała mnie moja mama.

-Zachowuję się. Jestem sobą. Nikt tego nie zmieni.- odparłam.

-Nikt Ci nie każe, ale mogłabyś być trochę milsza. A teraz opatrz chłopaków, bo ja muszę porozmawiać z Liam'em- dodała i wyszła wraz z tym chłopakiem z kuchni. Sięgnęłam po rzeczy potrzebne do odkażenia ran i zaczęłam opatrywać chłopaka z loczkami. Widziałam przerażenie w jego oczach. Serio? Aż tak jestem straszna?

-Emm, jesteś pewna co robisz?- spytał w końcu.

-Jak niczego innego. W tej sprawie na prawdę możesz mi zaufać. Gorsze rany opatrywałam.- odparłam, uśmiechając się ciepło. Chłopak odwzajemnił uśmiech.

-W takim razie już się nie boję, że zrobisz mi krzywdę.- dodał, a ja się zaśmiałam.

-Nie ma nawet takiej szansy. Hmm, jak masz na imię?- spytałam.


-Harry.

-Ładnie.- stwierdziłam- A ty?- zwróciłam się do drugiego chłopaka. On zaskoczony spojrzał na mnie, ale po chwili się uśmiechnął.

-Jestem Louis.- przedstawił się.

-Ja mam na imię Christiana, ale to już pewnie wiecie.- powiedziałam. Chłopcy wymienili ze sobą dziwne spojrzenia i nic już więcej nie powiedzieli. Po kilku minutach skończyłam opatrywać Harry'ego, po czym zaczęłam opatrywać Louis'a. Zdążyłam przykleić mu właśnie ostatni plaster, kiedy ktoś wszedł do kuchni. Odwróciłam się i ujrzałam tam.... Zayn'a. Zayn'a? Co on tu robi? W dodatku cały podrapany i z ranami na twarzy i rękach. Przyglądałam się mu uważnie, a on mnie.

-Christiana?- spytał.

-Zayn?

-Co ty tu robisz?- kontynuował.

-Rozmawiam z Tobą.- odparłam, a on przewrócił oczami.- Co ci się stało?- spytałam.


C.D.N


Witajcie! Mamy kolejny rozdział. Rozkręcamy tę historię.

Jak się wam podoba?

Co myślicie o fabule?

Ps. Im więcej komentarzy tym nowy rozdział pojawi się szybciej, bo rozdział następny mam już napisany. :)

Komentujcie!

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 3 The second meeting and first joint motor race.

The second meeting and first joint motor race.

Czas bardzo szybko mija. Następny dzień. Kolejny wyścig. Zobaczymy co dalej. 

Jestem już na miejscu wyścigu. Wciąż ścigam się Jensen'em Interceptor'em. Rozglądam się dookoła, patrzę kto bierze udział w dzisiejszym wyścigu. Jest kilka nowych twarzy, jest też paru starych kierowców z dobrymi samochodami. Jednak jedno auto zainteresowało mnie w szczególności. Był to Nissan GT-R z 2008 roku. Nie powiem,  naprawdę dobre. Ma 485 KM, a jego maksymalna prędkość to 310 km/h. Ale co z tego, że to dobre auto. W wyścigach chodzi o technikę prowadzenia. Jeżeli nie umiesz dobrze jeździć to nawet najlepsze auto nie pomoże ci wygrać wyścigu. Po za tym w kierowcy było coś dziwnego. Nawet na moment nie wyszedł z auta, a wyścig zaczyna się dopiero za jakieś 10 minut. Ale to nie moja sprawa. 
Dzisiejszego wieczora towarzyszył mi Ryan, który podobnie jak ja stał oparty o swój samochód. Gdy upłynęło już to cholerne 10 minut i nadszedł czas wyścigu, to wsiadłam do auta i podjechałam na miejsce startu. Byłam jedyną ścigającą się dziewczyną, ale większość tutaj zgromadzonych dokładnie wie na co mnie stać. Zaczęło się. Dźwięki siników. Krzyk. Tłum ludzi. Twarze ścigających się kierowców, na których maluje się pewność wygranej. Rozpoczęcie wyścigu. Start. Walki o przetrwanie. Na samym początku wyprzedziło mnie 2 samochody, w tym Nissan GT-R. Jednak już po chwili wysunęłam się na prowadzenie. Trasa nie była długa, tylko trzy okrążenia. W zamian za to była trudna. Co chwile były ostre zakręty, na których trzeba było wykazać się umiejętnością drifting'u, co naprawdę nie było łatwe. Już na pierwszym zakręcie odpadł jeden samochód. W drugim okrążeniu brałam udział ja, Ryan i chłopak z czarnego Nissana. W trzecim okrążeniu na przodzie byłam ja, a za mną Ryan. Natomiast Nissan został gdzieś w tyle, jednak nie na długo, bo po chwili wyprzedził Ryan'a, a zaraz potem mnie. Ale ja nie dam się tak łatwo. Naciskając mocno na gaz wyprzedziłam go i zaraz potem dojechałam jako pierwsza na metę. Następny był ten czarny Nissan, a jako trzeci Walker. Chciałam poznać tego tajemniczego chłopaka. No cóż, dał radę. Gdy wysiadłam z auta, on już stał oparty o swój samochód z widocznie niezadowoloną miną. Liczył, że z taką bryką wygra. Podeszłam do niego.

-Dobrze jechałeś. Z tego co wiem, to jesteś tu nowy, więc jeszcze się wyrobisz.- powiedziałam, a on spojrzał na mnie.

-Christiana?- spytał, a ja zdziwiona przyjrzałam mu się jeszcze bardziej. No tak, to ten chłopak z warsztatu.

-We własnej osobie. Co ty tu robisz?- odparłam.

-Jak widać to samo co ty. Jak to jest możliwe, że przegrałem z dziewczyną.- no nie, przesadził. Co z tego, że jestem dziewczyną, do cholery? Już miałam powiedzieć jakąś ciętą ripostę, jednak w porę zjawił się Ryan.

-Dobrze jechałeś, ale wiesz, że z Toretto nikt jeszcze nie wygrał. Aby dorównać do jej poziomu musisz się jeszcze dużo nauczyć.-powiedział Walker.

-Najwidoczniej.W takim razie Toretto musisz dać mi lekcje.- odparł, posyłając mi czarujący uśmiech. W tym samym momencie podszedł Max, który również ścigał się w dzisiejszym wyścigu. Był nieźle wk**wiony. Pchnął Zayn'a na maskę i zaczął się wydzierać.

-Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że jak przyjedziesz wypasioną bryką to możesz się panoszyć? Uważaj lepiej, bo to nie twoja dzielnica! To, że raz ze mną wygrałeś nie oznacza, że tak będzie zawsze?! Zrozumiałeś lalusiu?!- Widziałam minę Zayn'a, który chciał odpowiedzieć na "zaczepkę" Max'a, jednak mu nie pozwoliłam. Podeszłam do Max'a i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam:

-Wy***erdalaj stąd w podskokach, idioto!- Jego mina była bezcenna, nie wiedział co powiedzieć. Za to ja wiedziałam- Wiesz jakie jest tu środowisko. Jest tylko jeden sposób by rozwiązać tę sprawę. 


-Wyścig.- krzyknął Ryan.

-Dokładnie. Ty i ja. Za tydzień, o tej samej porze, w tym samym miejscu. Jeżeli ty wygrasz oddam Ci swój samochód, a jeżeli ja wygram nie będziesz się do nikogo stawiał, będziesz siedział cicho i robił to co do ciebie należy. Idziesz na to?-powiedziałam.

-Chris, ty nie będziesz się ścigała. To ja się z nim zmierzę, bo tu chodzi o mnie.- wtrącił się  Zayn.

-Dobra, twój wybór.- odparłam.

-Warunki pasują? Idziecie na to?- spytałam, a oni obaj przytaknęli kiwając głową. Po chwili wszyscy się rozeszli. Na miejscu zostałam tylko ja i Zayn.

-To co, Chris, dasz mi te lekcje, bo najwyraźniej mi się przydadzą?- zapytał niepewnie Zayn.

-Myślę, że coś się da zrobić.

-Dziękuję. Masz mój numer, dzwoń, aby ustalić kiedy będzie pierwsza lekcja.- odparł, podając mi karteczkę.

-Nie będziemy się umawiać. Gdy zadzwonię masz być gotowy i w każdej chwili masz się zjawić. Chodzi o to, że zawsze musisz być gotowy, niezależnie od pory.

-Oczywiście.- przytaknął. Podeszłam do swojego samochodu i otworzyłam drzwi.

-Do usłyszenia, lalusiu.- zaśmiałam się i wsiadłam do auta.

-Do zobaczenia, Christiano Toretto, mistrzyni kierownicy.- odparł ciepło się uśmiechając. Odwzajemniałam uśmiech, po czym zamknęłam drzwi i odjechałam. Po kilku minutach byłam już w domu, w ciepłym łóżeczku pod kołderką. Zamykając oczy widziałam jego czekoladowe tęczówki i ten czarujący uśmiech. A zaraz potem przypominałam sobie niebieskie oczy blondyna, który był uroczy i słodko się rumienił. Hope, ale ty głupia jesteś. W życiu nie ma miłości, przynajmniej dla ciebie. Właśnie dlatego masz samochody i tego się trzymaj. Zrozumiano?


Witajcie skarby. Dziękuję wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Było 5 komentarzy, dlatego też wstawiam następny rozdział. Rozkręcamy wątki!


Jak się wam podoba?


Ps. Rozdział 4 mam już napisany! :)


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 2 The secend meeting and the first meeting.

 The secend meeting and the first meeting.


Otworzyłam oczy i od razu spojrzałam na zegarek. Była godzina 6.15, byłam nie wyspana, zmęczona, a czekał mnie długi dzień. Mam dziś tyle rzeczy do zrobienia i z tego powodu nie leżałam już dłużej tylko od razu wygramoliłam się spod kołdry i popędziłam do łazienki. Tam zruciłam piżamę i od razu weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wycierałam już swoje ciało, a później owinęłam je ręcznikiem. Umyłam zęby i zrobiłam makijaż, a potem związałam włosy w kitkę. Chwilę później wróciłam do pokoju. Tam założyłam bieliznę i ubrania. Tego dnia postawiłam na jasne spodnie, zwykły T-shirt i bejsbolówkę.
Następnie zeszłam na dół, gdzie czekała już moja mama. Przywitałam ją ciepłym uśmiechem i buziakiem w policzek. Kilka minut później siedziałyśmy w samochodzie i jechałyśmy do nowej pracy mojej mamy. Moja mama tym razem pracowała jako gosposia u jakiegoś zespołu. Będę tam pierwszy raz. Zawsze pomagam mojej mamie w pracy, gdy mam tylko czas. Po półtora godzinnej jeździe zatrzymałyśmy się pod dużą willą. No ten zespół to musi być na prawdę w ch*j bogaty. Wysiadłyśmy z samochodu i po chwili menager tego zespołu wyszedł do nas,a następnie zaprosił nas do środka. Mama od razu zabrała się do pracy, ponieważ za chwilę miał zejść zespół na śniadanie. Z tego powodu i jak więc wzięłam się do pracy. Pomogłam przygotować mamie śniadanie. Gdy skończyłyśmy usłyszałam dźwięki kroków. Po chwili w kuchni znalazło się 4 zaspanych i po kacu chłopaków. Zaraz, zaraz, ku*wa! Przecież to jest ta dziwna piątka ( teraz to czwórka) chłopaków z klubu. Bacznie każdego z nich zlustrowałam wzrokiem, a kiedy moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem blondyna od razy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór... i ten taniec. Z impetem postawiłam talerze na stole, tak aż moja mama się odwróciła i popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem. Zaraz potem ruszyłam do drzwi. Gdy byłam przy drzwiach usłyszałam głos mojej mamy, mówiący "Gdzie idziesz, Chris?", na co odpowiedziałam poważnym głosem "Zabić Dominic'a. Pożałuje tego skur*wysyn!". Na koniec moja mama krzyknęła "Chris zachowuj się, nie bądź jak twój ojciec!" Jak mój ojciec? Mój ojciec był dla mnie przykładem, cieszę się, że jestem taka jak on. Może nie dokładnie taka sama, ale bardzo podobna. Do tego by być taka jak mój tata jeszcze mi brakuję, ale pracuję nad tym. Całe swoje życie zawdzięczam tacie. To jaka jestem, jak żyję, czym się interesuje to jego zasługa. Gdyby nie on byłabym nikim, a teraz wiem kim jestem, wiem czego chcę, wiem co mam robić. A właśnie teraz muszę zabić Dom'a. Wsiadam do auta, odpalam go i  z piskiem opon odjeżdżam spod domu tego zasranego zespołu. Po kilku minutach dojechałam pod warsztat samochodowy, który prowadziłam razem z Dom'em. Byłam pewna, że go tu znajdę. Otworzyłam drzwi z impetem i zdecydowanym krokiem weszłam do środka. Od razu go zauważyłam, naprawiał srebrne Audi. Szarpnęłam go za ramię, na co on zaśmiał się i odwrócił się w moją stronę.

-Dom, ty idioto! Przez ciebie ch*ju będę mieć teraz zjebanie?! Zadowolony jesteś, ku*wa?!- krzyknęłam.

-Chris, o co ci do cholery chodzi?- spytał, nie wiedząc o czym mówię.

-O wczoraj, ku**a. O wczorajszą imprezę i ten twój debilny pomysł.

-A możesz jaśniej.?

-Ten chłopak należy do zespołu, u którego od niedawna pracuje moja mama. Dziś byłam u nich w domu żeby pomóc mamie, a gdy jego zobaczyłam od razu wyszłam, mówiąc, że cię zabiję. Chyba uwierzyli- opowiedziałam mu już trochę mniej zdenerwowana.

-Hahahaha, oj Chris. Ty i te twoje pomysły.- zaśmiał się ze mnie i mnie przytulił.

-I tak cię nie lubię.- dodałam.

-Wiem, ty mnie kochasz. Dobra, a skoro już tu jesteś to bierz się do pracy.

-Pff, od razu.- odparłam i dałam mu kuksańca, a potem poszłam naprawiać czarne BMW. Musiałam zaglądnąć pod spód samochodu i tak też zrobiłam. W warsztacie zostałam sama, Dom już poszedł. Naprawiając już drugą godzinę usłyszałam czyjeś kroki. Na razie nie miałam zamiaru wstawać, czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Po chwili usłyszałam głos:

-Dzień dobry, Panu. Czy mógłbym zostawić samochód do naprawy w pana warsztacie?- słysząc to cicho się zaśmiałam i wysunęłam się spod samochodu. Mina tego chłopaka była bezcenna, gdy zobaczył, że jestem dziewczyną.

-Oczywiście, że może Pan zostawić u mnie samochód.- odparłam z uśmiechem, a chłopak wciąż patrzył się na mnie z zadziwieniem.

-Przepraszam. Myślałem, że jesteś chłopakiem, bo...- zaczął, ale mu przerwałam.

-Bo zwykle dziewczyny nie pracują w warsztacie samochodowym.- dokończyłam.

-Dokładnie.- przytaknął.

-A coś złego jest w tym?- spytałam.

-Nie, nie. Po prostu to jest rzadko spotykane. Ale to dobrze. Bardzo dobrze.- wytłumaczył się.

-Dobra, dobra. W czym problem?

-Chodzi głównie o wymianę kilku części.- odparł.

-Jasne. Pokaż ten samochód.

-Stoi przed warsztatem.

-To chodźmy.- Wyszliśmy przed warsztat. I co zobaczyłam?! CUDO! Przede mną stał czarny Chevrolet Camaro. Czułam wzrok tego chłopaka, przyglądał się mi i czekał na moją reakcję. Czyżby myślał, że nic nie wiem na temat tego auta?

-No, no. Chevrolet Camaro z 1969 roku. Silnik V8 o mocy 425 KM i 460 Nm momentu obrotowego. Wyprodukowano tylko 201 takich samochodów. Skąd go masz?- powiedziałam, a chłopakowi "szczęka opadła".

-Mam swoje sposoby. A tak w ogóle to skąd to wszystko wiesz?- odpowiedział.

-Mam swoje sposoby.- odparłam, po chwili dodając- Nie pracowałabym w warsztacie samochodowym nic nie interesując się mechaniką i motoryzacją. Proste.

-No w sumie racja. Hmm, a mogę wiedzieć jak masz na imię?- spytał chłopak.
-Możesz. Jestem Chris.- odparłam wyciągając rękę.

-Ja jestem, Zayn.- przedstawił się, czarująco się uśmiechając.

-Miło mi cię poznać.- dodałam, jak na kulturalną osobę przystało.

-Mi Ciebie również. Emm, mam pytanie.

-Słucham?

-Chris, to chyba męskie imię, prawda?- zapytał wyraźnie speszony.

-Owszem, ale to również skrót od damskiego imienia Christiana.- wytłumaczyłam.

-Aaa no tak. Dobra, a wracając do sprawy samochodu, to chciałbym żebyś wymieniała na początek części, które są najbardziej zużyte i wstawiła takie najlepsze, z górnej półki.

-Oczywiście, nie ma sprawy. Za jakieś tydzień możesz przyjść po odbiór auta.

-Idealnie. To do zobaczenia.- powiedział.

-Do zobaczenia.- odpowiedziałam, po czym wzięłam się do obejrzenia samochodu. Swoją drogą to ciekawe, po co on wymienia wszystkie te części.



Witajcie. Rozdział miał się pojawić po 6 komentarzach, ale się ich nie doczekałam i dodałam rozdział wcześniej. 
I co tu się dzieje? Kolejny wątek i kolejny bohater. Rozdział może trochę nudy, ale wy już to oceńcie.

5 komentarzy= Nowy rozdział.