Seductive dance and the first meeting.
Jeszcze dwa okrążenia. Tłum ludzi. Meta. Krzyk. Jedno okrążenie. Ostry zakręt. Delikatnie w niego wchodzę i znów prosta. Jeszcze chwila. Wygram to. Spoglądam w lusterko. Za sobą widzę dwa czarne samochody. O nie, teraz się nie poddam. Dodaję gazu i już po chwili przekraczam linię mety. Hamuję z lekkim driftem. Wygrałam! Wysiadam z samochodu i słyszę krzyk. Po chwili podchodzą do mnie moi przeciwnicy i mi gratulują. Jednak nie zostaje tam długo, śpieszę się. Wsiadam do swojego Jensen'a Interceptor'a i odjeżdżam z miejsca wyścigu.
Jeszcze dwa okrążenia. Tłum ludzi. Meta. Krzyk. Jedno okrążenie. Ostry zakręt. Delikatnie w niego wchodzę i znów prosta. Jeszcze chwila. Wygram to. Spoglądam w lusterko. Za sobą widzę dwa czarne samochody. O nie, teraz się nie poddam. Dodaję gazu i już po chwili przekraczam linię mety. Hamuję z lekkim driftem. Wygrałam! Wysiadam z samochodu i słyszę krzyk. Po chwili podchodzą do mnie moi przeciwnicy i mi gratulują. Jednak nie zostaje tam długo, śpieszę się. Wsiadam do swojego Jensen'a Interceptor'a i odjeżdżam z miejsca wyścigu.
Już po kilku minutach parkuję pod niewielkich rozmiarów żółtym domem z brązowym dachem, po czym otwieram bramę i wjeżdżam na niewielkie podwórko. Samochód zostawiam w garażu, a ja pędzę do domu. Wpadam jak burza do środka i od razu wędruję do kuchni, gdzie z pewnością znajduje się moja mama. Nie myliłam się. Ona większość swojego czasu spędza w kuchni, bo gotowanie to jej pasja. Przytulam ją od tyłu i daję buziaka w policzek, na co ona śmieje się pod nosem i pyta "Co ty taka radosna?". Będąc przy progu pomieszczenie odpowiadam "Mam dobry dzień." i po chwili znikam za drzwiami. Zaraz potem biegnę schodami, przeskakując co dwa, czasem trzy schodki. Gdy już jestem na pierwszym piętrze wpadam z prędkością światła do swojego azylu i zaczynam przebierać ubrania w szafie, jednak dwie sekundy później stwierdzam, że nie mam w czym iść. Odwracam głowę i spoglądam na zegarek, wiszący na ścianie. Zostało mi 30 minut. Nie mogę się poddać, więc ponawiam poszukiwanie odpowiedniej kreacji na dzisiejszy wieczór. Gdy już miałam sięgnąć po zwykłe czarne spodnie i jakąś koszulkę swoimi błękitnymi tęczówkami zauważam cudo, które zakupiłam jakiś tydzień temu. Kompletnie o nim zapomniałam. Chwytam sukienkę i biegnę do łazienki. W szybkim tempie zrzucam z siebie ubrania i wskakuję pod prysznic. Biorę zimną kąpiel, a potem myję włosy. Po chwili wychodzę i wycieram swe ciało ręcznikiem. Następnie suszę swoje brązowe włosy, które same z siebie się falują. Ubieram małą czarną i zaczynam robić makijaż. Najpierw tuszuję rzęsy, potem używam kredki do oczu, a usta maluję malinowym błyszczykiem. Zadowolona z efektu wracam do pokoju i wybieram buty. Tego wieczora stawiam na czarne szpilki. Zanim wychodzę z pokoju zabieram ze sobą jeszcze czarną ramoneskę. Schodzę ze schodów, po chwili jestem już na dole, gdzie w progu kuchni stoi moja mama oparta o framugę drzwi i bacznie mi się przygląda. Na jej twarzy widzę smutek, dlatego pytam "Mamo coś się stało?", na co ona przybiera sztuczny uśmiech na twarz, myśląc, że tego nie zauważę i odpowiada: "Nie, nic. Tylko.. tylko moja jedyna córeczka tak szybko dorasta i niedługo zostanę sama w tym domu.". Och ta moja mama, wzdycham i z uśmiechem odpowiadam: " Jak na razie się nigdzie nie wybieram, no może teraz idę na imprezę, ale rano wrócę. Cześć, kocham cię mama!". Zamykając drzwi słyszę jej głos, mówiący: "Cześć! Baw się dobrze, ale uważaj na siebie." Wychodzę poza teren mojego domu i od razu wsiadam do czarnego BMW, witam się ze wszystkimi i po chwili ruszamy uczcić moją dzisiejszą wygraną. Nie zawsze nadarza się taka okazja. Nie chodzi mi o to, że rzadko wygrywam, bo tak nie jest. Dziś po prostu mijają trzy lata od mojego pierwszego i wygranego wyścigu. I dlatego ja i czwórka moich przyjaciół świętujemy dzisiejszy dzień w najlepszym londyńskim klubie. Jest nas na to stać, dzięki naszej "pracy", ale szczegóły kiedy indziej. Teraz jedynie mogę zdradzić, że nie jest to ani bezpieczne ani legalne.
Czarnym BMW przemierzamy ulicę Londynu. Na miejscu kierowcy siedzi Ryan, a obok niego ja.
Tylne siedzenie zajmuje Faith, Don i Vin. Już po kilku minutach jazdy jesteśmy na miejscu. Wysiadamy z auta, a do moich uszu dobiega wyraźny krzyk i wrzask. Ocho, pewnie zjawiły się jakieś przemądrzałe gwiazdki. No nic, to nasz wieczór, więc zaszalejemy. Bez problemu dostajemy się do środka i od razu ruszamy do baru po drinki. Następnie siadamy przy stole, obserwujemy klub i delektujemy się smakiem napoju, który po chwili mi się skończył i dlatego ruszyłam do baru po kolejny. Gdy wróciłam do stolika cała czwórka niemal pokładała się ze śmiechu. Nie wiedziałam o co chodzi, a teraz nie było ich nawet jak zapytać, więc wzrokiem powędrowałam w to samo miejsce, w które oni byli wpatrzeni. Gdy to zobaczyłam zaczęłam śmieć się jeszcze głośniej od nich. Przekomiczny widok. Otóż przy stole naprzeciwko nas siedzi piątka chłopaków. Jeden z nich- czarnowłosy z kolczykiem w uchu śpi na stole i coś mamrocze najebany w cztery dupy, obok niego siedzi chłopak z lokami na głowie też pijany i przystawia się do chłopaka, który bawi się... marchewkami? Próbuje go pocałować w policzek, ale ten bije go marchewkami po twarzy i kilka razy trafia mu w oko. Obok nich jest kolejna dwójka. Jeden z nich wymachuje łyżką i grozi temu drugiemu, który w reakcji na to piszczy i niemal płacze. Co za dzieci! Po kilku minutowym napadzie śmiechu uspokoiliśmy się, bo po pierwsze chłopak marchewka, chłopak całuśnik, i chłopak "weź ode mnie tę łyżkę" gdzieś sobie poszli i skończyło się całe przedstawienie, a po drugie cholernie bolały mnie już policzki. Teraz wszyscy rozmawialiśmy i wspominaliśmy dawne czasy- początki naszej wspólnej działalności, pierwsze wyścigi, pierwsze wygrane, pierwsze napady i ucieczki... upss. Miałam teraz o tym nie mówić.
Było dobrze, dopóki na twarzy Dominic'a nie zobaczyłam tego chytrego uśmieszku. A to idiota! Wymyślił sobie, że jeżeli poproszę tego blondyna- jednego z tej dziwnej piątki do tańca i go potem pocałuję to będzie on musiał wykonać dla mnie jakieś zadanie/ żądanie/ zachciankę. Chłopak się przeliczył, bo mimo tego, że nie należę do osób, które robią takie rzeczy (mam na myśli flirtowanie z pijanymi chłopakami w klubie, całowanie się z nieznajomymi itp.) to tym razem zrobię wyjątek. Poczuje ten chuj, co to oznacza zemsta Vivanie Christiny Hope Toretto. A zemścić mam się za co. Ten pedał (którym nie jest haha) popsuł mi moje ukochane autko-Nissana 350Z . Przystanęłam na tę propozycję i z cwanym uśmiechem oddaliłam się od towarzyszy. Zmysłowym krokiem zaczęłam podążać w stronę blondyna, który gdy tylko zauważył, że idę w jego stronę zaczął mnie bacznie obserwować. Stanęłam przy ich stoliku i rękoma oparłam się o blat, wypinając przy tym pupę. Teraz mogłam spojrzeć chłopakowi prosto w oczy.
-Witaj przystojniaku.- przywitałam się, a potem zachichotałam. Nie wieże, że to robię! Don pożałuje!- Nie maruj tego pięknego wieczora, choć zatańczymy.- powiedziałam pociągają go za rękę i idąc w stronę parkietu. Blondasek szedł za mną, cały czas trzymałam jego dłoń, którą gdy dotarliśmy na parkiet położyłam na swoim biodrze, a swoje ręce oplotłam na jego karku, ponieważ włączyli właśnie wolny kawałek. Pod koniec piosenki zaczęłam składać delikatne pocałunki na jego szyi docierając powoli do twarzy. Gdy piosenka się skończyła na jego zaczerwienionym policzku złożyłam delikatny pocałunek, po czym zarzucając włosami z uśmiechem od niego odeszłam. Chyba go zaskoczyłam. A tak na marginesie, to słodko się rumieni.
Kilka minut po uwodzicielskiej akcji z blondaskiem opuściliśmy klub, bo jutro też jest dzień i trzeba pracować, mimo że mam wakacje. Nie pijący Don odwiózł wszystkich do domów, zostawiając mnie na koniec. Milczeliśmy całą drogę, bo obydwoje najwyraźniej o czymś intensywnie milczeliśmy. Ja myślami zostałam jeszcze w klubie, gdy tańczyłam z tym chłopakiem. Wydawał się być typem grzecznego chłopaka, po za tym miał nieziemskie perfumy i słodko się rumienił. Ale STOP! Chris nie czas na miłostki. Teraz musisz pracować i spłacać dług. No tak, wracam na ziemię.
Nagle poczułam jak samochód gwałtownie zatrzymuje się, dlatego spojrzałam za okno.
-Jesteśmy na miejscu.- usłyszałam głos Domnic'a, po czym spojrzałam w jego stronę i się uśmiechnęłam chytrze.
-Lepiej przygotuj się na najgorsze.- odparłam i wysiadłam z auta, słysząc jeszcze jego cichy śmiech. Już moja w tym głowa, by pożałował swoich pomysłów.
C.D.N.
Witajcie. Oto pierwszy rozdział. I jak się wam podoba? Start głównego wątku jest już w tym rozdziale, żebyście nie czekali długo na jakieś wydarzenie. W następnym rozdziale również nie zabraknie rozpoczęcia kolejnego wątku. Ale koniec o tym.
Jak się wam podoba?
Na sam początek muszę niestety zastosować mały szantażyk.
6 komentarzy= nowy rozdział. :(